Rolnictwo
Czołem, przodownicy!
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że obowiązki przodownika w zespole PR nie należą do łatwych. I żeby na to prawdziwie zaszczytne miano przodownika w życiu zasłużyć, nie wystarczy uroda, piękne ubranie, protekcja ani też żaden podobny zabieg. Tu trzeba mieć trochę oleju w głowie, zdobyte u ludzi poważanie i zaufanie, a poza tym oczytanie, pracowitość, cierpliwość i nawet dobre nogi. Właśnie i nogi także. Bo któż to się najwięcej musi nabiegać po wsi, jak nie przodownik. Organizuje zespół — biega i namawia ludzi. Zwołuje zebranie — gdyby nie pobiegł, nie wyciągnął tego i owego z chałupy, nie byłoby wielu. Zbiera pieniądze na broszurę, dzienniczek, nasienie itp. — ileż to razy musi pójść, tłumaczyć, przypominać, prawie żebrać i wszystko to cierpliwie znosić — aż do skutku. Jedzie na kurs — to b. często wypada jechać... pieszo. Robi lustracje — musi łazić jak ten Marek po piekle i jeszcze drugich za sobą ciągnąć i „zakłócać im spokój". A na odprawę, wystawę, zabawę itp. — zawsze prawie na nogach. Są co prawda i tacy, co sobie pomagają nieraz rowerem. Ci mają dobrze. Ale znam jednego, co rowerem wiózł dla zespołu nasienie lnu i tak jakoś dziwnie wiózł, że po drodze pękł mu sznurek i worek się rozwiązał. Nic się nie stało. Len się tylko rozsypał na drogę i tam został posiany, zamiast na polu. Drobnostka. Gdy to jednakże przodownik spostrzegł po niewczasie, zaczął z powrotem pracowicie zbierać nasienie do worka. Nie wiadomo, jak tam zbierał, dość, że gdy wrócił do domu, zaraz rozeszła się po wsi plotka, że jakoby zamiast nasienia lnu przywiózł... worek kompostu. Że go w spółdzielni oszukali... I jedź tu na drugi raz rowerem. Innemu znowu akurat wtedy, gdy najwięcej na czasie zależy — „kicha nawala" piętnaście razy. Jeszcze inny opowiadał mi, że musiał rower połamać, bo zawsze mu jakoś na nim wypadało jechać pod wiatr... Słowem nijak bez nóg się nie obejdziesz Ale to jeszcze nic w porównaniu z wielkimi kłopotami. Choćby takie zebranie. Biega człowiek, zwołuje członków, zdziera buty, stara się, żeby wolnej chwili nie stracić, a tu potem — masz! — wszystko idzie na marne. Dlaczego? Bo złe było zebranie. Przodownik czyta np. broszurę. Czyta jeden rozdział, drugi, trzeci... i raptem słyszy coś, jakby rozpaczliwe charczenie zduszone-
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”