Rolnictwo
Jak ło było na wystawie Przysposobienia Rolniczego w Woropajewie
Po rozmiękłej drodze wozem, zaprzęgniętym w jednego konia, jechał na wystawę wraz z całym zespołem stary Walery. Zobaczywszy mnie, ukłonił się. — Nie śpiesz się, Walery! Zdążysz jeszcze na wystawę, — mówię mu. Uczuł się dotknięty nieco moim odezwaniem się, gdyż nie lubił gdy mu ktokolwiek robił uwagi. — Et, jaka tam wystawa, ale mam interes do kierownika Okręgowego Towarzystwa Organizacyj i Kółek Rolniczych, a tam się namyślę, może co i na wystawie pokażę. Przychodzę do lokalu, w którym urządzono wystawę. Walery położył na stole wiązkę pięknego włókna, garść lnianej słomy z główkami, dzienniczki członków zespołu i pewny siebie siedzi na krześle, nie zwracając najmniejszej uwagi na ruch jaki naokoło niego panuje. Zwiedzam wystawę. Stoiska poszczególnych zespołów ślicznie udekorowane. Widać z tego, że do wystawy przygotowywano się już od dawna. — Jesteście pierwszy raz na wystawie, a wasze stoisko tak skromnie wygląda — zwracam się do zespołu PR, którego przodownikiem jest Walery. Zagadnięci nic nie odpowiedzieli, a tylko ze smutkiem i zazdrością spoglądali na sąsiednie pięknie udekorowane stoiska. Walery, słysząc moje uwagi i widząc zafrasowane twarze członków swego zespołu, podniósł się z krzesła i mówi: To jeszcze nie wszystko, najważniejsze jest to — pokazuje palcem na dzienniczki członków zespołu. Panie! -— zwrócił się do przechodzącego nieznajomego mi — dajcie mi papier. Aha — nieznajomy spojrzał na stoisko zespołu, na przodownika Walerego i dodał — Proszę za mną. Walery pośpieszył za nim. Wrócił niebawem z ogromnym arkuszem papieru, na którym widniał napis „K. M. W. w Wojciechach" i ze spokojem mówi do swoich kolegów: „więcej nam nic nie potrzeba". Ciężka z "wami praca — mówię do niego — nawet o takie rzeczy nie mogliście się sami wystarać. A jakaż na to rada, skoro my sami nie możemy sobie odpowiedniego napisu wykonać — odpowiada Walery. Po załatwieniu spraw osobistych w Urzędzie Gminnym, wróciłem znów na wystawę. Przedstawiciele O. T. O. i K. R. i samorządu w Woropajewie wygłaszali właśnie okolicznościowe przemówienia. Nagle podchodzi do. mnie Walery i wsuwa mi w rękę zwinięty papier. Patrzę — dyplom na jego nazwisko. Zuch — mówię mu, oddając dyplom i winszując wyniku. A co? — odpowiada — Gdzie ładniejsze kwiatki, czy na ścianach stoisk, czy na poletkach, w dzienniczkach? Nie zrozumiałeś mnie, Walery — mówię mu — pewnie, że tu rozchodzi się o wasze doświadczenie w PR, ale młodzież nie-zorganizowaną i nie biorącą udziału w PR wasze udekorowane stoiska, ładne eksponaty zachęcają, a przy tym na wystawie widzą i słyszą jakie korzyści daje PR i nabierają chęci do pracy. — I pomyślałem sobie jednocześnie, oby takich Peerowców, jak ten Walery, było więcej. Po zamknięciu wystawy wróciłem do swojej wsi i zaraz poszedłem do przodownika zespołu PR, żeby się dowiedzieć o wynikach, gdyż nie byłem obecny w czasie egzaminu naszego zespołu. Przez okno oświetlonego domu widzę na środku ,izby przodownika z motyką w ręku otrzymaną w nagrodę, i pełną izbę zorganizowanej i niezorganizowanej młodzieży. Przodownik opowiada coś z zapałem. Wchodzę do środka. Z radością wita mnie rodzina przodownika i młodzież. — Wie kolega prezes — zwraca się do mnie przodownik zespołu PR — a te ładne panny, które miały piękne dywany i napisy i mówiły nam: „posuńcie się panowie, bo dla nas za mało miejsca" — nie ważyły swoich
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”