Rolnictwo
Z pism samorządowych
Akcją Przysposobienia Rolniczego interesują się nie tylko uczestnicy zespołów i organizacje młodzieży wiejskiej. Jest ona również obserwowana pilnie przez wszystkie żywsze jednostki społeczeństwa starszego, którym nie jest obce zagadnienie rozwoju gospodarczego i kulturalnego wsi. Siłą rzeczy interesuje się także tą sprawą i samorząd. Jako jeden z przykładów tego znajdujemy w N-rze 40-ym tygodnika „Samorząd'' artykuł A. Ch. pt. „Przysposobienie Rolnicze w systemie oświaty rolniczej". Autor poddaje tu ciekawej ocenie akcję PR. Nie zaprzeczając dodatnich jej wartości oświatowych i wychowawczych, stwierdza, że w dotychczasowym ujęciu organizacyjnym ma ona również i pewne niedomagania. Sprawiają one, iż trudno np. — zdaniem autora — żywić nadzieję, aby PR stało się powszechnym i by objęło chociażby tylko wszystką młodzież zorganizowaną. Dlatego też pod koniec artykułu autor wysuwa projekt, aby obok Przysposobienia Rolniczego i szkół rolniczych, w których się kształci i wychowuje młodzież wybrana w niewielkiej stosunkowo ilości, stworzyć jeszcze jedno — dodatkowe ogniwo w systemie oświaty na wsi. „Ogniwem takim — powiada — może być dokształcająca szkoła wiejska. Mówimy „wiejska", a nie „rolnicza", gdyż do zadań takiej szkoły dakształcającei należało by nie tylko dostarczenie uczniowi podstawowych elementów wiedzy rolniczej, ale również uzupełnienie i rozwinięcie wykształcenia ogólnego, wyniesionego ze szkoły powszechnej. Taka szkoła dokształcająca o charakterze powszechnym, obowiązkowym stanowiłaby najwłaściwszą podbudowę dla dobrowolnego Przysposobienia Rolniczego i dla kształcącej wybrane jednostki szkoły rolniczej". Ale w krótkim artykule nie zdołał już autor omówić bliżej, jak te szkoły dokształcające należałoby zorganizować i — co jeszcze ważniejsze — skąd czerpać środki pieniężne na ich prowadzenie. A tymczasem w N-rze 19-ym „G łosu Gminy Wiejskiej i Gromady" w niedużym artykuliku pt. „Szkolnictwu trzeba pieniędzy —■ nie czczych słów" czytamy o stwierdzonym przez ministra Świętosławskiego ciężkim stanie szkolnictwa w Polsce. Kryzys ten ma się podobno w najbliższych latach pogłębiać coraz bardziej. „Przyczyny tej sytuacji — pisze autor artykułu — są zupełnie realne. Oto coraz wyraźniejsza powściągliwość w wydatkowaniu pieniędzy na oświatę. Tej powściągliwości nie można tłumaczyć brakiem środków, czyli inaczej tzw. kryzysem ekonomicznym, zmniejszającym radykalnie dochodowość państwa, które wobec tego nie może łożyć dostatecznie na szkolnictwo, wymagające w Polsce rozbudowy ciągłej i na wielką skalę. Bo właśnie akurat w okresie wyraźnej poprawy w życiu gospodarczym, przy wzmożonych wpływach skarbu państwa wydatki na oświatę — jak wskazują dane statystyczne — maleją coraz bardziej i osiągają swój najniższy poziom w r. 1935/36, czyli w czasie bardzo już znacznego ożywienia ekonomicznego, dochodząc wtedy do 411,2 milionów złotych wobec 643.2 milionów z roku 1929/30. Wskaźnik produkcji przemysłowej na rok 1937 wykazuje 85 wobec 54 z roku 1932; czyli widać poprawę o 57%; dochody państwa z podatków wzrastają w tym czasie z 61 w r. 1932 do 78 w r. 1937; więc poprawiają się o blisko 28 %. A budżet Ministerstwa Oświaty podnosi się od swej najniższej sumy z r. 1935, wynoszącej 411,2 milionów, do 438,7 milionów w r. 1937/38 — czyli tylko o jakieś 6,8%". Z tego wynika, że przede wszystkim należy wpłynąć na poprawę stosunków w ogólnym budżecie państwa, przeznaczając dużo większe niż w ostatnich latach kwoty na szkolnictwo ogólne. Bo inaczej grozi nam katastrofa. Ważną również sprawę z dziedziny oświaty powszechnej omawia Zygmunt Załęski w N-rze 44-ym „Samorządu" pt. „Sieć publicznych szkół powszechnych i dowożenie dzieci do szkół". Przedstawiwszy zagadnienie sieci szkół, przechodzi autor w drugiej części swych rozważań do kwestii dowożenia dzieci wiejskich do szkół dalej położonych. I wysuwa wniosek, aby obowiązek dowożenia włączyć do postanowień ustawy z r. 1935 o świadczeniach w naturze na niektóre cele publiczne. W ten sposób dowożenie dzieci byłoby zaliczone na rachunek świadczeń w naturze. „Ci, co mają szkołę blisko, — pisze autor — winni reperować drogi (najpowszechniejszy cel świadczeń); ci zaś, którzy mają szkołę daleko, będą wozili dzieci (swoje i nie swoje) do szkoły. A dzięki temu, że cel świadczenia jest im bliski, wykonają go ochotnie i zaoszczędzą wiele zdrowia dzieci oraz wydatków na lekarzy i obuwie. Szkoła przy tym znakomicie zyska na regularnym uczęszczaniu dzieci na naukę". A znowu w N-rze 20 „Głosu G m i n v Wiejskiej i Gromady" Dioniza Wierciochowa w dość długim artykule zasta- nawia się nad tym, „Gdzie i jakiej pracy dla siebie winna szukać młodzież wiejska i jak jej w tym mogą dopomóc gminy". t „Dwie są — powiada autorka na początku — dziedziny, w których na wsi w najbliższej przyszłości potrzeba będzie rąk i głów da pracy. Jedna — to cały dział zdrowia i higieny ludności wiejskiej i druga —- to dział gospodarczy, a ściślej mówiąc handel, oparty na prywatnej, polskiej, chłopskiej inicjatywie lub na systemie spółdzielczym". I dalej rozważa autorka możliwości zatrudnienia zbędnych na wsi sił w jednej i w drugiej dziedzinie, omawiając jednocześnie konieczność odpowiedniego przygotowania młodzieży w szkołach i na kursach. W tymże numerze znaleźć można jasno ujęty, a w naszej robocie oświatowej ważny w treści artykuł W Janiszewskiego pt.. „Zakres działalności i gospodarka gromady". Informuje tu autor o tym, jakie prawa mają gromady, jako jednostki samorządu, i co należy do zakresu ich działania.
“ Serwis poświęcony zagadnieniom oraz nowinkom na temat rolnictwa w okresie przedwojennym. Mam głęboką nadzieje, że zawarte tutaj rady, znajdą zastosowanie w rolnictwie teraźniejszym.”